Kult miłości


Tytuł - "Kult miłości"; autor - kobieta; na okładce - stare, ozdobne lusterko, szkatułka z biżuterią i flakonik perfum, wszystko na słodkim turkusowym tle. Oceniając książkę po okładce - będzie romans, będzie oczywiście o miłości, ale...Tym razem tylko to drugie przypuszczenie się sprawdzi. Będzie o miłości. A ta ma , jak wiadomo, różne oblicza .
"Kult miłości" przedstawia nam współczesną kobietę, żonę, matkę dwóch córek, praktykującą chrześcijankę. Kiedyś pracownika znanych redakcji, mieszkającą w wielkim mieście, a obecnie żonę farmera - jak sama o sobie mówi.
Na co dzień można ją spotkać w maleńkim miasteczku w stanie Iowa. O czym chce nam powiedzieć, co przekazać na ponad dwustu stronach książki? Ile można pisać o miłości do Boga? Jak widać wiele.

Nasza autorka jest jednocześnie bohaterką swojej książki. Pisze o sobie, swojej rodzinie i wielkiej przemianie. Czytamy o życiu tym sprzed przeprowadzki na wieś i tym obecnym, kiedy spełnia się głównie jako matka dwóch córek i żona farmera. Tej ostatniej roli musi się w wielu sytuacjach dopiero uczyć. Nie mieszkała wcześniej wśród rozległych pól uprawnych, w małej społeczności, a codzienne obowiązki przy gospodarstwie czasami zdają się ją przerastać.
Całe życie była perfekcjonistką, kobietą ambitną, dlatego nawet odpowiedni sposób karmienia cieląt, dla niej staje się wyzwaniem, które chce doprowadzić do doskonałości. Cała opowieść o własnym życiu jest jednak wyłącznie tłem dla tego , o czym chce powiedzieć przede wszystkim, czyli o miłości Boga. Miłości bezwarunkowej, którą dopiero co poznała i w końcu dostrzegła. Pisze o tym, ile czasu straciła na niepotrzebne zabieganie o uczucia ziemskie. Oczywiście nie neguje uczuć do swoich najbliższych. Chodzi bardziej o "wypraszanie" akceptacji u osób postronnych, które w całym życiu, gdzieś tam się przewijały, czy to w szkole, pracy, wśród znajomych. Jak sama zauważa:
"Bożek miłości całkowicie mnie zniewolił, przykuwając do mojego własnego wskaźnika popularności i akceptacji. Stałam się uzależniona od bycia lubianą. A świat jest barem, który hojnie wydaje ogromne porcje marnych pochwał (...) Mierzymy miłość i szacunek cyframi - liczbą znajomych na Facebooku, stanem konta, miesięcznymi przychodami czy rozmiarem ubrań"
Bożkiem miłości nazywa między innymi, poszukiwanie pozytywnych sygnałów od ludzi, kiedy to brakuje pewności siebie, a nasza samoocena jest średnia lub całkiem niska.
"Gdyby było 100 ludzi, o których wiedziałabym że 99 mnie lubi, najprawdopodobniej skupiłabym się na tej jednej osobie, która mnie nie lubi, ponieważ chcę, żeby każdy mnie lubił".

Takie zabieganie o ludzką akceptację z pewnością wynika z naszej ułomności, nie tylko w zakresie braków emocjonalnych, ale i ograniczenia w postrzeganiu naszego życia.

Jennifer Dukes Lee, jako osoba wierząca w pełnym momencie zdała sobie sprawę, że przecież wcale nie musi prosić nikogo o miłość, sympatię, o symboliczne "lajki". Ona już dawno, od urodzenia, a nawet przedtem była i jest kochana. Kochana przez istotę najwyższą - Boga. Nie jest to miłość zawsze i dla każdego oczywista, bo jej na co dzień nie słychać i nie widać; jak sama pisze:
"W naszych małych głowach Bóg wydaje się taki odległy i obojętny, że tracimy cierpliwość i ruszamy na poszukiwanie miłości i akceptacji pośród bardziej namacalnych bogów"
Wiadomo, od Boga niekoniecznie usłyszymy pochwałę (chociaż, jeśli się mocno wsłuchamy...kto wie?), nie rozlegną się oklaski z widowni, nikt nie uściśnie nam dłoni osobiście, nie poklepie po plecach, ani nie wręczy dyplomu uznania lub nagrody za osiągnięcia, ale...
Właśnie "ale"! Bóg kocha nas całkowicie, bezinteresownie i bez jakichkolwiek warunków. On nie rozróżnia profesora od bezdomnego, milionera od ledwie wiążącego koniec z końcem. On jest i zawsze będzie nam sprzyjał, bez względu na ilość lajków na Facebooku. Do tego jednak trzeba nam wiary. A "wiara to nie jest okienko drive-trough", jak pisze autorka. To prawda, że w naszej rzeczywistości, pełnej fast food, fast love, chcemy też fast life. A wiara to nie półprodukt, to musi być pełnowartościowy "posiłek życia". Tylko wtedy, kiedy my sami włożymy w to swój czas, wysiłek i chęci, otrzymamy taki właśnie pożywienie.

"Kult miłości" nie jest książką lekką, łatwą i do poczytania przy kawie. Osobiście nie do końca przekonuje mnie styl autorki i nie przeczę, że są książki, które czyta mi się szybciej i z większym zaangażowaniem. Jednakże w takich książkach odnajduję często swoje "perełki", które zapamiętuję na długo i dla których warto czytać.
Autorka podsuwa nam kilka ważnych myśli, jak choćby ta o "znalezieniu odpowiedzi w Bogu, a nie w Googlu"...Jest też o pewności siebie, przekonaniu o swoich racjach, dążeniu do spełnienia marzeń i o życiu, takim, jakie nam się wydaje najlepsze, a nie innym ludziom.

Kiedy nasza bohaterka zabiera swoją rodzinę na Haiti, pokazuje tamtejszy niedostatek, choroby i problemy codzienności, jej mała córka mówi, że ona nie chce "przeciętnego życia". I o takie fragmenty też chodzi, warto zapamiętać, że być innym, czy to wolontariuszem, pisarzem, podróżnikiem, czy po prostu kimś dobrym, w tym, co robi i lubi, to najważniejsze. Próbować różnych rzeczy, teraz i tutaj, a nie kiedyś i gdzieś. Wciąż odkładać na później, a w końcu "na nigdy"...
"Duch Święty może nakłaniać cię, żebyś przyjęła nową pracę, adoptowała dziecko, pojechała na misje...albo napisała książkę. Ale jeśli ty cały czas zerkasz na siebie, zastanawiając się, co ludzie o tobie pomyślą, możesz łatwo zignorować to natchnienie. Może się okazać, że oddalasz się od tego, do czego zostałaś wezwana, od Bożego planu na twoje życie"
Czyli, jak śpiewał znany artysta "róbmy swoje", byle z Bogiem i pod Jego przewodnictwem, a Jego miłość i akceptację mamy zawsze.
Moc wiary autorki w to, o czym nam napisała dostrzegam chyba najbardziej w zdaniu, pod koniec książki:
"I nie żałujcie mnie tego dnia, gdy umrę. Bo tego dnia odnajdę uznanie, którego zawsze pragnęłam i będę już wtedy wiedzieć, z całą pewnością, że to jest uznanie, które od zawsze było mi dane".



Niekoniecznie/ Warto dać szansę / Polecam/ Polecam jak najbardziej:)

Tytuł: Kult miłości. Autor: Jennifer Dukes Lee
Wydawnictwo: Dreams. oprawa miękka. 272 strony.

Komentarze

Prześlij komentarz