Kurs szczęścia


Beata Pawlikowska już od dłuższego czasu zajmuje się nie tylko podróżowaniem po świecie, ale i po ludzkiej duszy i podświadomości. Tym razem proponuje nam kurs szczęścia. Dlatego książka nie jest wyłącznie podręcznikiem teoretycznym, ale i zbiorem ćwiczeń praktycznych.  To drugie niestety staje się problemem, gdy tak, jak w moim przypadku, wypożyczy się książkę z biblioteki. Wiadomo, co powiedziałaby pani bibliotekarka, widząc uzupełnione rubryki i tabele wewnątrz oddawanej książki...

Moje czytanie książki było zatem niepełne, bo według autorki, należy skrupulatnie zająć się przygotowanymi przez nią ćwiczeniami. Inaczej nici z efektu. Jak nas przekonuje autorka, samo czytanie książki może ewentualnie poruszyć maleńką strunę w sercu, ale podświadomość zrobi wszystko, by ją uciszyć. Niestety to prawda. Przecież niejednokrotnie już czytałam podręczniki, poradniki i niewiele z nich pamiętam, a co dopiero zastosować poznane prawdy w życiu...Są jednak takie, które poruszają tę "strunę" znacznie bardziej i te pamiętam bardzo dobrze. "Kurs szczęścia" jest jedną z takich książek, które uważam za mocniej przemawiającą. Może nie we wszystkich rozdziałach jednakowo, może nie na każdy temat, ale ogólnie z pewnością ją zapamiętam. Być może uda mi się nawet kiedyś kupić egzemplarz na własność, by wypełnić osobistymi notatkami te podsuwane tabelki i ćwiczenia. 

Co do rozdziałów mniej przekonujących mnie, to niezliczona ilość porównań, metafor i odniesień trochę mnie miejscami zniechęciła. Przyznaję się na przykład do pomijania tekstu w rozdziale "Życie jest jak pociąg". Dokładniej mówiąc, omijałam początkowe zdania kolejnych akapitów, które przedstawiały życie jako jazdę pociągiem. Było o doczepianiu lokomotywy, zepsutych torach, zgrzytach, hamowaniu, piskach itp. Rozumiem zamysł autorki, doceniam wyobraźnię  i wiem, że komuś może to pomóc, ale mnie akurat wystarczyły teksty już "przetłumaczone" z języka kolejowego. 
Wiewiórka, borsuk i inni leśni mieszkańcy, również się pewnie komuś spodobają. Dla mnie znów byli nużący. Za to "czerwona szafa" i przepełnienie jej zawartości, motyw sprzątania i układania, pozbywania się niepotrzebnych rzeczy, już bardziej mnie przekonuje - czyżby wyszło kobiece podejście do odzieżowego i domowego tematu? Może...

Jako wzrokowiec, uwielbiam "żółte strony" pani Beaty. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy mogą uważać je za infantylne, ale do mnie akurat przemawia taki sposób napomnienia. Do tego forma odręcznego pisma autorki i jej szkicowe, małe oryginalne rysunki są miłe dla oka.

Jest w tej książce mnóstwo prawdy. Przede wszystkim dlatego, że Beata Pawlikowska podkreśla używanie swoich metod we własnym życiu. I możemy jej uwierzyć, bo wygląda na szczęśliwą i spełnioną osobę. 
Rady od kogoś, kto wiele widział i przeżył. Cytaty, które warto sobie trzymać w zasięgu wzroku i myśli, na co dzień:
"Prawdziwa odpowiedzialność za siebie polega na tym, żeby wyruszyć na poszukiwanie miejsca, gdzie życie jest dobre."

"Moje życie zależy ode mnie, będzie takie, jak je urządzę. Jeżeli nie zrobię nic, to nic nie będę miała"

Może to i brzmi banalnie, jak "oczywista oczywistość", ale w książce znajdziemy wiele przykładów z życia, gdy ludzie czekają na cud, podczepiają się pod kogoś, oczekując, że pociągnie ich za sobą. Mnóstwo sytuacji, w których te proste słowa nie są takie oczywiste, jak być powinny. Dlatego cenię panią Beatę, że nawet narażając się na słowa krytyki i negatywnych wypowiedzi, nadal drąży temat i przekazuje nam swoje przemyślenia. Nie szkodzi, że nie wszystko jest idealne, ważny jest główny przekaz, a ten na pewno znajdziemy. Do tego przez kartki przebija radość życia i energia autorki, za które szczególnie ją podziwiam i lubię. Dlatego nadal będę poszukiwać jej publikacji...i na pewno znajdę, bo wiem, że są ich setki ;-)

Niekoniecznie/ Warto dać szansę / Polecam/ Polecam jak najbardziej:)

Tytuł: Kurs szczęścia; Autor: Beata Pawlikowska; Wydawnictwo: G+J. Oprawa twarda.  368 stron.



Komentarze

  1. Ale pozytywna i mądra recenzja. :-) Ja też mam jedną z jej książek na temat, jak nie dać się depresji, ale ona jeszcze przede mną. Może za "Kurs szczęścia" też się kiedyś wezmę. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam :) Po przeczytaniu pomyślałam, jak wielu niepotrzebnych rzeczy uczy się w szkołach, a taki kurs wszystkim by się przydał i to od najmłodszych lat. Zaprogramowac się na szczęście :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nie mogę przekonać się do Beaty Pawlikowskiej, chociaż moja współlokatorka się w niej zaczytuje.
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem "opór". To jest osoba, którą albo się polubi i ceni wówczas za całokształt, albo w ogóle nie próbuje zapoznac z jej punktem widzenia. Podróżnicy jednak mają tę przewagę nad innymi, że ich poglądy są mocno zweryfikowane przez życie. Widzieli i przeżyli tak wiele, że wiedzą dokładnie, o czym mówią.

      Usuń

Prześlij komentarz