Dziewczyna z Konstancina

 

                                                                                ⌚🔍

Drugi tom powieści kryminalnej w stylu retro Witolda Horvatha znów przenosi nas do początków XX wieku. Znana z "Lisicy" bohaterka jest zatrudniona w policji jako osoba zajmująca się pracą biurową, bo w tamtych czasach kobiety nie uczestniczyły w procesach śledczych i rozwiązywaniu spraw kryminalnych. Warto jednak podkreślić, że był to pewien kamuflaż. Talent, jakim wyróżniała się Hanka Lubochowska nie powinien być przecież zmarnowany.

A czym zaskoczy nas "Dziewczyna z Konstancina"? Ta część historii cofa nas nieco w czasie, bo każdy, kto czytał "Lisicę" poznał niemal całe życie Hanki. Jesteśmy w Konstancinie, a tytułowa bohaterka przeprowadza się tam do domu, który zapewnił jej w spadku ojciec. Mieszka więc w elitarnej dzielnicy wśród przedstawicieli tak zwanej śmietanki towarzyskiej i korzysta czasem z tej sytuacji, co niejednokrotnie pomaga jej w rozwikłaniu policyjnych zagadek śledczych. 

👠

Chyba najbardziej niesamowite jest to, że czytając powieść nie zdawałam sobie sprawy z przedziału czasowego, jaki został przydzielony na wydarzenia rozgrywające się w tej historii. Dotarło to do mnie dopiero pod koniec, gdy Hanka w swoich osobistych refleksjach na temat życia prywatnego podkreśla, ile minęło dni, odkąd poznała swojego kolegę z pracy. To sporo starszy od niej mężczyzna, zwany "Sarenką" oczywiście z uwagi na swoje nazwisko, a nie płochliwość czy łagodność, która nie przystoi policjantowi z wydziału kryminalnego. To także bohater, który staje się wraz z Hanką naszym przewodnikiem po całej historii, a przy okazji sporo mówi nam o swoich emocjach. Oboje na przemian są narratorami i ze swojego punktu widzenia opisują nam zarówno przebieg wydarzeń jak i własne opinie i odczucia. Sprawy zawodowe nieco mieszają się z prywatnymi i na pewno ten wątek dodaje smaczku całej historii.

📻☎

Podobnie, jak w poprzedniej części, autor pozwala nam dokładnie poznać sporo okoliczności towarzyszących, czyli znów niemal namacalnie przenosimy się do Warszawy z lat 20-tych ubiegłego wieku i oczywiście nie brak ówczesnego słownictwa. Pozwoliłam sobie zapamiętać określenie "progenitura", które ujęło mnie swoim etymologicznym mistrzostwem. W związku ze słowami, nie sposób nie wspomnieć pewnego wątku, który pojawił się jakby mimochodem, ale zapadł mi również w pamięć. To spotkanie naszych głównych bohaterów z pisarzem Stefanem Żeromskim. Przypadkiem, gdy spacerował ze swoją córką Moniką. Wspólnie odwiedzają pewien cmentarz, gdzie znajdują się groby rosyjskich i niemieckich żołnierzy poległych w bitwie pod Warszawą. Jakże znamienne są jednak te nagrobki przeciwników w walce. Wszyscy nosili polskie nazwiska. Kim więc tak naprawdę byli i o co walczyli - ze sobą nawzajem!!??? Tragiczna historia społeczeństwa polskiego, które niestety do dzisiaj niczego nie nauczyło się na błędach swoich poprzedników...To dygresja, mimowolnie nasuwająca się po przeczytaniu tego fragmentu.

👒

Pojawiają się znane nam już postacie, a wśród nich niania Matylda, nazywana przez Hankę - Mati. Nie brak szczegółowych opisów jej kulinarnych dzieł, bo to kobieta, która nawet gdy podaje owsiankę, wywołuje u swoich gości wrażenie spożywania istnej ambrozji. Jest też Tomek, chłopiec, którego Hanka traktuje niczym ukochanego młodszego brata. Czytelnik znający całą historię z poprzedniej powieści, zdaje sobie sprawę, że jego życie potoczyło się w bardzo nieoczekiwanym kierunku, ale w tym okresie był po prostu sympatycznym chłopcem. Pojawia się też moja ulubiona bohaterka drugiego planu, czyli Józia Smokówna. To mała dziewczynka, pochodząca z niezbyt zamożnej rodziny, której Hanka ułatwia start w życie. Jedenastolatka wykazuje się wyjątkową spostrzegawczością, zaradnością i bystrością umysłu, pomaga w pewnym śledztwie i młoda policjantka nie potrafi oprzeć się jej urokowi. A to, że dziewczynka potrafi samodzielnie poprowadzić samochód, w czasach, gdy motoryzacja była raczej męską domeną i przywilejem bogatych osób, jest nie tylko zaskoczeniem, ale wręcz objawieniem nieprawdopodobnego talentu.

Na okładce tej książki przeczytamy opinię określającą tę powieść jako "epicko morderczą i bardzo filmową", a ponieważ są to słowa znanego reżysera, mam nadzieję, że staną się prorocze. Bardzo chętnie obejrzałabym tę historię przeniesioną ekran, nieważne czy jako serial w odcinkach czy film pełnometrażowy. Po prostu bohaterowie i fabuła na to w pełni zasługują. 

Niekoniecznie/ Warto dać szansę / Polecam/ Polecam jak najbardziej

Tytuł: Lisica

Autor: Witold Horwath

Wydawnictwo: Replika

Liczba stron: 336

Oprawa miękka

Gatunek: kryminał


Komentarze