Wakacjuszka




Okładka książki WakacjuszkaPrzeczytałam w opiniach "Wakacjuszki", że można się pośmiać. Pobiegłam więc do biblioteki. Kiedy zaczęłam czytać książkę, pomyślałam, to będzie raczej "śmiech przez łzy". Rodzaj tragikomedii. Jak inaczej nazwać historię ludzi, którzy przyjeżdżają do wielkiego świata, zachwalanego, jako ziemia obiecana, a lądują w piwnicy, jedzą przez cały tydzień tę samą zupę. Harują ponad siły, oszczędzają na lekarstwach, mimo dolegliwości i chorób. Dzielą łóżka z obcymi mężczyznami i kobietami (choć to akurat robią na własne życzenie, argumentując samotnością wygnańców).

No cóż, na początku pomyślałam -nie będzie śmiesznie, ale rzeczywiście, potem było kilka fragmentów, które wzbudzą uśmiech każdego. Zapamiętałam na przykład Polaka, który zabiera do kraju wielki telewizor, mówiąc, że chce pokazać w domu, jakie to w Ameryce można oglądać programy :-) (dla młodszych informacja: w tamtych latach w Polsce mieliśmy tylko TVP1 i TVP2, a łącza satelitarne kojarzyły się wyłącznie z lotami kosmicznymi :))

Bohaterka książki pokazuje nam amerykańską codzienność od środka polonijnego życia. Z pewnością, każdy z nas słyszał sformułowania "jechać na domki", "sprzątać bejsmenty", "czyścic karpety". To takie sztandarowe naleciałości Polaków, jadących za chlebem. Nie wszyscy jednak słyszeli o tym, co tam jeszcze innego się robi. Autorka tymczasem, odkrywa mnóstwo sekretów i bardziej lub mniej bulwersujących zasad, które kierują postępowaniem wielu mieszkających za granicą rodaków. Przede wszystkim dolar, zastępujący miejsce tego, co zazwyczaj uważamy za najważniejsze. Tam to "on" staje się celem, który uświęca środki. Smutna prawda.

Nasza bohaterka Aniela, również zmienia swoje myślenie na bardziej amerykańskie. Poznaje przy tym zasady rządzące w tamtych realiach, a właściwie brak jakichkolwiek zasad. Zanik kręgosłupa moralnego i wyjałowiony umysł.
Zawitała w świecie dotychczas nieznanym,
gdzie : "Ojciec i matka nie mają prawa nic powiedzieć, a jak się zestarzeją, to ich dzieci oddają do domów starców..",
gdzie "...to wcale nie baby, tylko chłopy za baby poprzebierane, wymalowane, na łbach peruki, trudno odróżnić. Obejmują się, tulą, całują..",
gdzie "...to od razu do siebie mówią: Ty masz męża, ja mam żonę, będziemy razem, dopóki tu jesteśmy, a potem każdy wraca do swojego, żeby nie było pretensji, żalów...".

Aniela opowiada o tym wszystkim, swoim wyjątkowym, oryginalnym, mocno gwarowym językiem. Dodaje to lekkości historii, ale autorka porusza bardzo poważne i istotne tematy. Mówi: "..dlaczego ludzie poniewierają tak drugiego człowieka? Chyba tylko dlatego, że jest biedny i od nich zależny.(...) Dlaczego nas Polaków, tak traktują? Dlaczego uważają nas za gorszych od siebie? Przecież my jesteśmy też ludźmi!"

I czy to nie jest wciąż aktualna uwaga?

Chociaż tęskni za dziećmi, mężem, krajem, to ciężko jej zdecydować o powrocie do rodziny.
I pięknie o Ojczyźnie mówi, ale jednak wciąż jest od niej daleko; .
 "Ojczyzna to nie ustrój, to nie lepsze czy gorsze rządy, które przemijają, zmieniają się. Nasza ojczyzna to ziemia. Gdzie jak okiem sięgnąć rozposciera się równina. To góry, które swoimi szczytami dziobią niebo, to morze z piaszczystymi wydmami. To gdzieś na wiejskim cmentarzyku grób matki i ojca. To groby dziadków, pradziadków. (...)To ziemia, która rodzi. Ziemia, z której żeśmy powstali..."
Polecam wszystkim. Tym, którzy o emigracji myślą i tym, którzy tam byli i tym, którzy nie mają zamiaru z naszego pięknego kraju wyjeżdżać. Natomiast osoby, które znają temat od środka, z pewnością zweryfikują to spojrzenie autorki, nanosząc własne doświadczenia.


Niekoniecznie/ Warto dać szansę / Polecam/ Polecam jak najbardziej:)

Tytuł: Wakacjuszka; Autor: Zofia Mierzyńska ;Wydawnictwo Ex Libris. Oprawa miękka. 175stron.

Komentarze