Świadectwo. Prawdziwa historia hinduskiego lekarza, który przeżył śmierć kliniczną, spotkał Jezusa i przebudził się do nowego życia.



Dałam się złapać na haczyk...chwytu marketingowego...hmmm...? Prawdziwa historia hinduskiego lekarza...
Przeczytałam opowieść, ale oprócz zamyślenia, pojawiał się też uśmiech, związany z niedowierzaniem, albo ujmując inaczej z powątpiewaniem. Nie w NDE, nie w Boga, nie w historię życia po życiu, ale w wiarygodność całości tego wydania.
Może jestem niedowiarkiem, ale obserwując, jak teraz traktuje się ludzi, klientów a i czytelnicy są przecież takowymi, chodzi mi po głowie myśl, czy aby marketing, reklama i cały ten zgiełk, nie zapędził się na te tereny zbyt mocno.
Dość grubymi nićmi szyty jest pomysł lekarza-hindusa, przeżywającego te wszystkie "przygody" z piekłem, Aniołami, Świetlistą Istotą, którą od razu na okładce nazywa się Jezusem, a wewnątrz, jakby mniej pewności na ten temat.
Uśmiech wywołuje również nieodzowna dla hinduizmu, reinkarnacja. Obserwuje więc nasz bohater, siebie w innych wcieleniach z przeszłości...
Jako nie-katolik, medytuje zamiast się modlić, ale podczas tej nie-katolickiej modlitwy spotyka i słyszy Anioła Stróża! :)

I wciąż nasuwa mi się myśl; wiadomo, gdyby o tym wszystkim opowiedział zwyczajny katolik, w dodatku -o zgrozo!- praktykujący, to przecież byłoby takie pospolite, a gdyby jeszcze powiedział o cudzie uzdrowienia...to może nazwano go Moherem albo Obłąkanym i wyśmiano ..ale Hindus jest ok. W epoce multi-kulti bohater-hindus w relacji z Bogiem zwanym Jezusem, jest bardziej wiarygodny...?
No cóż, pewnie jeszcze bardziej medialny byłby ktoś z wiary, proponowanej przez Bliski Wschód, ale jest problem. Oni bowiem, pod egidą pani Anieli, za zachodnią granicą, próbuję uciąć sprawę Jezusa u źródła - najchętniej zlikwidować święta Bożego Narodzenia, nie nazywać ich nawet po imieniu...(Sprytna zagrywka, bo skoro Bóg się nie narodzi, to nie będzie kłopotu z likwidacją kolejnych świąt Jemu poświęconych)
A wracając do samego "Świadectwa", jest tam jeszcze nawiązanie do "Opowieści Wigilijnej", którą podejrzewają o powiązania z NDE. I tu rzeczywiście by się zgadzało. Dla tej informacji mogę uznać książkę za przeczytaną w słusznej sprawie. Nigdy wcześniej nie pomyślałam o tym, że Ebenezer Scrooge mógł doświadczać czegoś podobnego. A wszystko by się zgadzało, zarówno kontakt z duchami, jak i widok swojego życia w pełni i jakby z zewnątrz.

A co do przemiany; bardzo dobrze, że amerykański blichtr i zachłanne dążenie do materialistycznych uciech, bohater "Świadectwa" (a i "Opowieści Wigilijnej" również), zamienia na bogatsze życie duchowe, skierowane na pomoc innym ludziom oraz empatyczne podejście do nich. To się chwali i tutaj pomysłodawcom książki dziękujemy za kolejną próbę.
Warto bowiem przeczytać, zatrzymać na chwilę i otrząsnąć się z tego, co tak przyziemne i w gruncie rzeczy często niepotrzebne.

Niekoniecznie/ Warto dać szansę / Polecam/ Polecam jak najbardziej:)

Tytuł: Świadectwo. Prawdziwa historia hinduskiego lekarza, który przeżył śmierć kliniczną, spotkał Jezusa i przebudził się do nowego życia; Autor: Rajiv Parti; Wydawnictwo: Samsara. Oprawa twarda. 256 stron.

Komentarze