Australia. Ścieżkami snu

 


"Australia. Ścieżkami snu" Anny Korzeniowskiej może być dobrym przewodnikiem po tym niezwykłym kontynencie, jak i pełną refleksji opowieścią obyczajowo-psychologiczną. Autorka przemierza australijskie ścieżki, starając się wykorzystać przy tym zupełnie nowe szlaki, obce wielu turystom.

Od młodzieńczych lat szkolnych, kontynent australijski jawił mi się jako niezwykle atrakcyjny. Tak daleki i tajemniczy, był moim wymarzonym celem podróży, choć z upływem czasu, nawarstwiającymi się obowiązkami, oddalał się, aż w końcu stał wyłącznie nieosiągalną mrzonką. Czy teraz chciałabym go odwiedzić z równie wielkim entuzjazmem, co przed laty? Po przeczytaniu tej książki, mam wrażenie, jakby jakaś cząstka mnie właśnie stamtąd powróciła, a reszta wcale już nie była taka chętna do prawdziwego wyjazdu. Dlaczego?

Pewnie odpowiedzią jest sposób podróżowania autorki i jej męża. Noclegi w warunkach dyplomatycznie mówiąc - nisko ekonomicznych, brak typowo relaksujących zajęć i odwiedzanie miejsc - jak dla mnie - mocno niebezpiecznych. No cóż, to wymagałoby znacznego wyjścia poza wakacyjną strefę komfortu i chwilami przyjęcie roli raczej ekstremalnego odkrywcy. Nie ma co ukrywać -podróżowanie na kartach książki jest bardzo wygodne ;) pokazując mi, co tak naprawdę czeka tam, po drugiej stronie globu. 

W tej relacji z wyprawy, znajdziecie nie tylko to, co aktualne, ale i trochę wiedzy historycznej na temat Australii. Skolonizowany przed laty kontynent, był niegdyś nazywany Nową Holandią. Wiemy też, że służył Wielkiej Brytanii jako swoiste więzienie, ale to, co zrobiono Aborygenom, mocno wzburzy co wrażliwszych i niezaznajomionych z tematem czytelników. Biali ludzie z dalekiej Europy dopłynęli na nieznany kontynent i zaczęli nim zarządzać, uznając go za ziemię niczyją, a przecież wcale taka nie była!!

Sporo wiedzy dotyczącej historii i sposobu życia Aborygenów to ogromny plus tej książki. Ich tradycje, ceremonie, wierzenia i kultywowane zwyczaje, chwilami zaskakują albo wręcz szokują. Przy okazji podróży, autorka miała też sposobność kontaktu z różnymi nacjami. Spotkanych tam Europejczyków, można wręcz traktować niczym rodaków, w końcu jedność kontynentalna zobowiązuje, ale w gronie poznawanych ludzi są też Japończycy, mieszkańcy Oceanii czy Ameryki Południowej.

Współczesne Sydney to nie tylko piękna opera, imitująca biały żaglowiec, ale i dzielnica owiana niezbyt dobrą sławą ze domami publicznymi, które autorka nazywa "zjawiskowymi". To, jak pisze; brudna ulica w ekskluzywnym opakowaniu, gdzie zwyczajny chleb, w przeliczeniu na polską walutę, kosztuje nawet trzydzieści złotych. 

A propos cen, pada wiele konkretnych przykładów z australijskich sklepów, lokali gastronomicznych czy noclegowni, przez co książka naprawdę staje się źródłem sporej ilości wiedzy praktycznej. Są też  opisy atrakcyjnej przyrody, o którą Australijczycy dbają w szczególny sposób. Zarówno fauna jak i flora tego kontynentu, z racji położenia geograficznego, obfituje w endemiczne gatunki, czyli takie, których nie spotkacie w innej części świata. Osobiście, czuję ogromny dystans do węży czy pająków, dlatego wiem, że moja obecność w Australii byłaby obarczona nieprzyjemnym strachem, co mocno utrudniłoby cieszenie się pobytem. Zatem znów plus dla książkowej alternatywy podróży. ;)

Czytając o noclegach w australijskim buszu, korzystaniu z przydrożnych toalet (jakkolwiek nowoczesnych, to jednak publicznych), noclegi w hostelach czy przemieszczanie się środkami transportu w słonecznym skwarze i w różnorodnym, nie zawsze przyjaznym towarzystwie. To wszystko wzięła na siebie autorka wraz ze swoim mężem, a my możemy spokojnie o tym poczytać, siedząc w wygodnym fotelu. Oczywiście, jeśli jesteście czytelnikami, nie tak biernymi jak ja, znajdziecie w tutaj naprawdę wiele praktycznych wskazówek do tego, by stworzyć dobry plan wyprawy do Australii.

A co z refleksyjno-obyczajową treścią? Te fragmenty polecam każdemu, bo dotyczą nie tylko samej podróży, ale przede wszystkim życia. Pojawia się nawet wątek korporacyjny, który tak niedawno przerabiałam w powieści "Hydra".

Czeka na Was wizyta na Wielkiej Rafie Koralowej, górze Uluru, spotkanie z krokodylami czy pobyt w rezerwacie Aborygenów. Ten ostatni temat naprawdę dotyka najgłębszych strun wrażliwości Europejczyków. Bo czy dyskryminacja, wypędzanie i wywłaszczanie miejscowej ludności to coś z czego można być dumnym? Porywanie ich dzieci, pozbawianie praw a nawet godności osobistej - z takim bagażem historycznym, powinien zmierzyć się każdy, kto pochodzi z krajów kolonizujących Australię. Współczesny rząd pozornie pomaga Aborygenom, ale często ich codzienność staje pod znakiem różnych, uzależniających używek. Autorka podsumowuje to słuszną uwagą, że głównym powodem jest podcięcie korzeni, do których powinni powrócić, dla ich własnego dobra. 

Człowiek potrzebuje do życia wody, powietrza, ziemi i ognia. Aborygeni przypominają nam o tej prawdzie.

Podczas tej podróży pojawiają się też polskie wątki. I to zarówno te historyczne, jak informacja o podróżniku Edmundzie Strzeleckim, jak i współczesne, w postaci spotkania polskiej emigrantki, która nie wspomina swojego, rodzinnego kraju zbyt pozytywnie. 

Australia to tylko jeden z krajów, które odwiedziła autorka, a po tej lekturze, chętnie poczytam również relacje z innych podróży.

Niekoniecznie/ Warto dać szansę / Polecam/ Polecam jak najbardziej

Tytuł: Australia. Ścieżkami snu

Autor: Anna Korzeniowska

Wydawnictwo : Świat w eterze

Liczba stron: 214

Oprawa miękka 

Komentarze