Po Dzikim Zachodzie. Podróże w czasie i przestrzeni



🌄

Ani podróż do Stanów Zjednoczonych, ani westerny i klimat Dzikiego Zachodu nigdy mnie nie fascynowały, a mimo to zainteresowałam się właśnie tą książką. I wiecie co? Odmieniła całkowicie moje spojrzenie. Wprawdzie nadal nie mam ochoty na oglądanie starych westernów, ale jak chodzi o zobaczenie na żywo miast, miasteczek, wyjątkowych obszarów przyrodniczych i rozległych amerykańskich przestrzeni - jestem jak najbardziej na tak! 

Książka "Po Dzikim Zachodzie - podróże w czasie i przestrzeni" jest niezaprzeczalnie wyjątkowa! Piszę to z pełną odpowiedzialnością jako osoba, która tego typu publikacje miała okazję widywać już wcześniej, a i kilka miejsc za granicą również zwiedziła ;) Tym razem czułam się tak, jakbym czytała jednocześnie świetnie opracowany przewodnik turystyczny, reportaż, powieść obyczajową, a chwilami zapiski historyczne napisane przez niezwykle uzdolnionego kronikarza. Błyskotliwe spostrzeżenia, wnikliwe poszukiwania niekoniecznie popularnych, tudzież interesujących informacji o miejscach i ludziach, a także niezaprzeczalna ciekawość świata i uważność w jego obserwacji - to coś, co przyciągało mnie do tej książki jak magnes. Wybrałam ją intuicyjnie, a z rozdziału na rozdział, utwierdziłam się w przekonaniu, że właśnie tak powinno się dobierać swój czytelniczy repertuar. Pozornie książka nie dla mnie, ostatecznie okazała się wprost idealna, wręcz fascynująca. 

Rozpoczynamy od mocnego wejścia, czyli na lotnisku w Denver. Dlaczego mocnego? Bo autorka przekazuje nam niesamowite wiadomości na temat tego miejsca. Podziemne korytarze, niebieski koń Blucifer z upiornie świecącymi czerwonymi oczami, oficjalne symbole masońskie i mroczne tajemnice, które mają w przyszłości wpływać na życie mieszkańców - to coś, co od razu każe nam stać się uważnym czytelnikiem, bo tutaj będzie się działo! I tak jest, choć może niekoniecznie non stop z wątkiem sensacyjnym, ale zdradzę, że pojawią się nawet duchy.

Mamy tutaj setki autentycznych fotografii, dokumentujących tysiące przejechanych kilometrów (tudzież mil) a także dziesiątki realnych postaci, o których autorka napisała nam w biograficznym, aczkolwiek bardzo treściwym skrócie. Takie historie o życiu czyta się świetnie, odwiedzając miejsca, gdzie wszystko się wydarzyło. Niezależnie od tego, czy jesteśmy właśnie w Hollywood i poznajemy niechlubne zachowania znanych z ekranu aktorów albo historię czarnoskórej laureatki Oscara, która jako pierwsza zamieszkała w Beverly Hills, czy też życie i twórczość amerykańskiej malarki, żyjącej w domu z ogródkiem, niemal na pustyni, z dala od miejskiego zgiełku. 

Autorka przekazuje nam swój punkt widzenia Dzikiego Zachodu, okraszając opowieść wiadomościami, jakich nie znaleźlibyśmy ot tak, przy okazji. Widać tytaniczną pracę i doskonałe rezultaty poszukiwań treści mało znanych, a jednocześnie fascynujących i powodujących, że patrzymy na miejsca, budynki czy całe społeczności w zupełnie nowy sposób. Przytacza też sporo faktów historycznych, do których przyznaję, nigdy nie miałam ani serca, ani pamięci. Podane w taki sposób, znacznie lepiej się utrwalają na osobistym dysku, dając też szersze pojęcie na temat tego, jak powstawały i zmieniały się Stany Zjednoczone. Odniesienia historyczne w żadnym momencie mnie nie nużyły, a wręcz zaciekawiły i skłaniały do uzupełnienia wiedzy. To samo było z autentycznymi postaciami, poznanymi podczas tej wyjątkowej podróży. 

Dzięki tej wyprawie na Dziki Zachód, zajrzycie między innymi do Colorado Springs, wstąpicie do Las Vegas, Los Angeles i zobaczycie z góry Wielki Kanion. Opierając się na wrażeniach autorki z takiego lotu helikopterem, można powiedzieć, że to swego rodzaju spojrzenie do wnętrza ziemi. Wraz z panią Beatą, zaglądamy do niejednego muzeum czy napotkanego zabytku (choć jak wiadomo - w porównaniu z europejskimi są one niemal "nowe"), odwiedzamy lokalne markety, punkty gastronomiczne i noclegowe, a także popularne sklepy czy deptaki, w końcu przecież jesteśmy turystami ciekawymi wszystkiego wokół, ale i mającymi przyziemne potrzeby jedzenia, rozrywki i odpoczynku. 

Autorka potrafi zainteresować nas zarówno najbardziej popularnymi miejscami, odkrywając ich mniej znane strony i podając ciekawostki, jak też pokazuje to, co sama odnalazła podczas podróży. I niezależnie od tego, czy jest to informacja o polskim arystokracie, który zajął się pieczeniem serników, historia lotnika-poligamisty, rozwikłanie zagadki schodów w pewnym klasztorze czy tez przydrożne "drzewo butów" albo widok samotnego grobu indianina, walczącego podczas wojny w Europie, każda z tych rzeczy jest dla mnie dowodem na wyjątkową spostrzegawczość, wrażliwość i ciekawość świata autorki.

Jestem zauroczona tą podróżą i przekonana, że sama dokładnie tak właśnie chciałabym ją przeżyć. Nawet zdjęcia zrobiłabym w ten sam sposób, począwszy od oczywistych i znanych miejsc, aż po zakamarki odkrywane zupełnie przypadkiem lub scenki zarejestrowane przy okazji. Dlatego, jeśli kiedykolwiek dane mi będzie odwiedzić Dziki Zachód - to ten dziennik z podróży będzie moim osobistym przewodnikiem. Jeśli natomiast nie wybiorę się w podróż, to moje wspomnienia z przeczytania tej książki stały się tak "namacalne", że czuję, jakbym już brała udział we wspaniałej, wspólnej wyprawie. To niesamowite i cudowne uczucie, za które bardzo dziękuję i ogromnie się cieszę, na myśl o drugim tomie "Po Dzikim Zachodzie", który już czeka na przeczytanie. Celowo rozdzieliłam recenzję I i II części, aby móc delektować się opowiadaniem o nich ze szczegółami :). Chętnie zapoznam się również z każdą następną literacką przygodą pani Beaty Strawy, która z pewnością będzie mieć również potencjał, aby przekonać mnie do zupełnie nowych miejsc i podróżniczych wyzwań.


Niekoniecznie/ Warto dać szansę / Polecam/ Polecam jak najbardziej

Tytuł: Po Dzikim Zachodzie. Podróże w czasie i przestrzeni

Autor: Beata Strawa

Wydawnictwo: Studio Grafpa

Liczba stron: 570

Oprawa miękka

Komentarze