Od razu wiadomo, to nie jest książka, którą połyka się w jeden wieczór, ale warto przeznaczyć na nią trochę więcej czasu.
Formuła ciekawa, przemieszczamy się w każdym rozdziale w inne miejsce,
gdzie spotykamy się w innym kraju, z różnymi ludźmi, których łączy jedno
- wiara. Dowiadujemy się, jak wiele czasem trzeba poświęcić, żeby tę
wiarę chronić w sobie i wokół siebie. Jak naoczni świadkowie relacjonują
śmierć kogoś tylko za to, że wierzył w innego Boga. Czytając można się
poczuć zawstydzonym, że nie doceniamy tego, co mamy u siebie. Wolności w
wyznaniu, swobody życia.
Kiedy o swojej mocnej wierze i pełnym zaufaniu do Boga opowiada była
muzułmanka, uciekająca przed policją i prześladowaniem, chroniąca swoje
życie, ale nie poddająca się nikomu i niczemu. Czytamy jej słowa pełne
przesłań :" Gdy usłyszysz, że puka do drzwi, musisz tylko otworzyć, bo
klamka jest od wewnątrz, a On nie ma natury włamywacza". I wiemy, że ona
nacisnęła tę klamkę, poświęcając wszystko, co tutaj na ziemi miała,
życie rodzinne, zawodowe i to, co mogła mieć, bez problemów i narażenia
się w swoim ojczystym kraju.
Kiedy autor opowiada o filipińskiej galerii handlowej, gdzie jednym z
najbardziej obleganych miejsc jest kaplica, a kolejka spowiadających się
w powszednim dniu, przypomina naszą, z okazji większego święta.
Kiedy, gdzieś na odległej wyspie Guam można porozmawiać z
bezkompromisowym w swych poglądach publicystą, handlowcem i ojcem
jedenaściorga dzieci w jednym, o fundamentalnych zasadach życia
chrześcijańskiego, o których my kompletnie zapominamy, wchodząc w
europejską nowoczesność.
Kiedy przenosimy się do starego opactwa Benedyktynów w Szkocji, gdzie
czas zatrzymał się w miejscu, sceneria jest jak z filmu, a życie nagle
okazuje się proste i niewymagające tego, o czym my zabiegani codziennie,
myślimy, jak o nieodzownym do funkcjonowania.
Czytając te wszystkie relacje, rozmowy i opowieści czuję, jak bardzo
mylimy się w typowo europejskim myśleniu o chrześcijaństwie, że jesteśmy
takim "pępkiem świata", gdzie Watykan i katedry i w ogóle wysyłamy
misjonarzy i tacy mądrzy i wszechwiedzący jesteśmy. Oni tam, w tym
dalekim świecie, więcej wiedzą o prawdziwie chrześcijańskim życiu i o
tym, co najważniejsze, żeby to życie ustawić na najlepszych torach.
Potrafią się lepiej modlić, całym sobą i swojej postawy nie uzależniają
od tego, jaka partia akurat rządzi. A kościół traktują jak dom, w którym
czeka na nich ktoś Najważniejszy, a nie budynek, na który można
ponarzekać, że duży, że ciągle tylko pieniądze na niego żądają, że tam
polityka. Każdy widzi to, co chce zobaczyć...
Niekoniecznie/ Warto dać szansę / Polecam/ Polecam jak najbardziej:)
Tytuł: Last minute.24h chrześcijaństwa na świecie. Autor: Szymon Hołownia
Wydawnictwo: Znak. oprawa miękka. 429 strony.
Komentarze
Prześlij komentarz