Chicago w ogniu


Zapowiedź: "amerykańska powieść z polskim akcentem", do tego tytułowe Chicago i od razu myśl; będzie o emigrantach, których mieszka wielu w tym mieście. I było jak najbardziej, ale nie w tak oczywisty sposób jak mogłoby się wydawać. To jeszcze nie ten moment, kiedy w polskiej dzielnicy znajdziemy wszystko, co można skojarzyć z naszym krajem. To dopiero początki. Po powstaniu styczniowym wielka fala uchodźców  dotarła na ziemię amerykańską. Nasi rodacy różnie spisują się w dziejach, ale autorka przedstawiła ich w sposób wyjątkowo korzystny.

Akcja rozpoczyna się prawie 150 lat temu i przyznaję, że historyczne tło, lekko mnie niepokoiło. Nie przepadam za książkami, które są z aż tak odległych lat, ale...W pewnym momencie złapałam się na tym, że zarówno fabuła książki, jak i jej bohaterowie tworzą klimat, wcale nie tak odmienny od współczesności. Właściwie, oprócz tego, że nie mieli nowoczesnych środków transportu i komunikacji, a do kontaktu brakowało im telefonów, czy internetu, to czymże się różnili??
Byli przecież takimi samymi ludźmi, jakich można spotkać obecnie na ulicach, w sąsiedztwie, w pracy.

Mamy zatem młodą, kreatywną, przedsiębiorczą kobietę - Mollie, która odziedziczyła zakład zegarmistrzowski po zmarłym ojcu. Dzisiaj nazwa manufaktura powraca ze zdwojoną siłą, bowiem ręczne wytwarzanie przedmiotów stało się nie tylko modne, ale i w końcu docenione, jako jedyne w swoim rodzaju. Takie też zegarki oferuje firma młodej Mollie. Dziewczyna radzi sobie świetnie, zaniedbując wprawdzie swoje prywatne życie, ale czy to Wam czegoś nie przypomina? Czy dzisiaj nie jest powszechne? 
Mamy również wspomniany wątek polskości - Zack Kazmarek - młody mężczyzna, który robi w Chicago karierę od zera do...prawnika, w tym przypadku, bo dla milionera tylko pracuje.
Jest wdzięczny bogatemu Amerykaninowi za opłacenie studiów prawniczych i można powiedzieć, że trochę sprzedaje mu swoją duszę. Staje się żelaznym, nieugiętym prawnikiem, który trzęsie połową miasta, ale wewnątrz ma słowiańską duszę, po rodzicach - poznacie to na pewno...


W 1871 roku wybucha w Chicago wielki pożar, jak można dowiedzieć się z notki historycznej, zawartej w książce, wszystko zaczyna się od zapalenia stodoły! Niewiarygodnie szybko, ogień rozprzestrzenia się i trawi ogromną powierzchnię wielkiego miasta. Ludzie bez dachu nad głową, z utraconym dobytkiem nie wiedzą, co robić. Niesamowity obraz samego pożaru, a potem zgliszcz i warunków, w jakich musieli przebywać mieszkańcy. Autorka niesamowicie odmalowała w słowach ten wstrząsający klimat. Mimowolnie przenosimy się do tego miejsca i przeżywamy dramat Mollie, która straciła praktycznie wszystko. Teraz liczy się tylko człowiek i to, co można odbudować wspólnymi siłami. Mollie ma przyjaciół wśród swoich pracowników - są to m.in. byli żołnierze, weterani, których zatrudniał jej ojciec. Okazuje się, że pomoc nadchodzi również z niespodziewanej strony - od Zacka, który uwielbia dziewczynę od dłuższego czasu, ale nigdy nie okazał jej swoich uczuć. Jest dla niego boginią i najwspanialszą kobietą, jaką zna, ale niestety na drodze staje milioner, któremu Zack winny jest lojalność. Interesy nie idą w parze z uczuciami, a Mollie nie ufa prawnikowi, który pracuje na rzecz bogatego przedsiębiorcy. Niedomówienia, nieporozumienia, a nawet kłótnie, pojawia się również konkurent i niestety miłość staje pod znakiem zapytania.

Historia, jaką poznajemy wciąga od pierwszych stron. I jak już wspomniałam na wstępie, wcale nie czujemy różnic w czasie. Te sto pięćdziesiąt lat nie przeszkadza w niczym. Są bowiem uczucia, które nigdy się nie zmieniają, są sytuacje, które wciąż się przytrafiają. Mamy wielką, choć trudną do spełnienia miłość. Mamy dylematy w wyborze pomiędzy mężczyzną spokojnym, miłym, zaradnym a tym porywczym, wybuchowym i tajemniczym. Jest wielka przyjaźń pomiędzy ludźmi, których łączy tragedia, ale i wspólna praca. Mamy w końcu i ten element polskości, poznajemy rodaków, którzy kultywują nasze tradycje poza granicami kraju. Pojawiają się nasze tańce, zwyczaje, potrawy, a wśród nich ...flaki! 

Piękny przykład "adoptowania" młodego człowieka, bez przeszłości. Rodzice Zacka są wielkimi marzycielami, których wiara w wolność graniczy czasem z naiwnością. Są jednak w tej naiwności ludźmi wielkiego serca, pomagają mężczyźnie, który nie ma rodziny, krewnych, przyjaciół. Mówią; "skoro nie masz narodowości, będziesz Polakiem". Wspaniały przykład na to, co w życiu najważniejsze - korzenie, tradycje, rodzina, bliskość ludzi.

Powieść czyta się z wielką przyjemnością, a każdy rozdział przynosi coś, co przyciąga naszą uwagę aż do samego końca. Miłość, pieniądze, tragedie, nowe znajomości, wzajemna pomoc w potrzebie, ale i długi, upadek firmy, odbudowa od zera, kariera i rozwój, a przy okazji naprawdę dużo dowiemy się o wytwarzaniu zegarów...
Na zakończenie zainteresował mnie zestaw "pytań do dyskusji". Po przeczytaniu książki, rzeczywiście kilka z nich może dać do myślenia. Polecam!

Niekoniecznie/ Warto dać szansę / Polecam/ Polecam jak najbardziej:)

Tytuł: Chicago w ogniu; Autor: Elizabeth Camden; Wydawnictwo Dreams. Oprawa miękka. 398 stron.

Komentarze