Państwo Gucwińscy. Zwierzęta i ich ludzie

Byli przez całe moje dzieciństwo i zniknęli w nietypowy sposób z mediów. Państwo Gucwińscy i ich program "Z kamerą wśród zwierząt"oferowali coś nietypowego, kiedy jeszcze nie było tyle możliwości korzystania z materiałów informacyjnych. Czytając książkę, nie tylko dowiedziałam się jak żyli wtedy, ale i wcześniej oraz co działo się z nimi później, po tajemniczym zniknięciu z eteru.

Ta wyjątkowa, bo dotycząca dwóch osób biografia, jest napisana z niezwykłą lekkością. Tytuł "Państwo Gucwińscy. Zwierzęta i ich ludzie" zamówiony wśród nowości popularnej księgarni internetowej okazał się ogromną niespodzianką. W pewnym momencie pomyślałam, że jest raczej zbiorem opowieści obyczajowych, przygodowych, podróżniczych, a nawet kryminalnych. Autor odwiedzając państwa Gucwińskich, prowadzi rozmowę, którą później zapisuje w formie dwóch wypowiedzi. Jakby dwa spojrzenia na jedną sprawę, problem, osobę, zwierzę czy wydarzenie. Czasem jednakowe, a czesem zupełnie odmienne. Hanna i Antoni Gucwińscy mieli niezaprzeczalnie wyjątkowe życie

Poznajemy dwie różne osoby, które połączyło zoo - i to dosłownie, bowiem poznali się właśnie w ogrodzie zoologicznym we Wrocławiu. To z tym miejscem, wiąże się wiele ich sukcesów, radości, smutków, emocji i po prostu codzienności. Na koniec, wiąże się także niemiła sytuacja, która stała się powodem zwolnienia pana Antoniego z funkcji dyrektora zoo. 


Przemierzałam kolejne dekady z Hanną i Antonim z ogromną ciekawością. Oboje urodzeni w 1932 roku naprawdę przeżyli różne chwile. Zarówno te związane z przemianami politycznymi, gospodarczymi i społecznymi, jak i osobiste wzloty i upadki. 

"Zaczyna się w roku 1932. W zoo w Breslau rodzi się mrówkojad, w rodzinie warszawskiego policjanta Hanna Jurczak, a w wiejskiej chacie w Porębie Małej - Antoni Gucwiński."

To naprawdę kawał historii, który warto znać. A im dłużej poznawałam Hannę i Antoniego Gucwińskich, tym więcej widziałam w nich śladów tego, co przeżyli. Opowieść o Miednoje i Ostaszkowie wbije się w pamięć każdemu, kto przeczyta historię ojca Hanny. Jak zdawało się maturę niedługo po wojnie? Opowieść o płynących pewnym statkiem żyrafach i ich kłopotach zdrowotnych robi wrażenie i przypomina czas, kiedy nie wolno było mówić o wielu rzeczach. O sprawach sercowych będzie również kilka słów i wielu czytelników na pewno będzie zaskoczonych pewnymi faktami. Ja byłam, bo: "Wydaje się, że Gucwińscy jak skrzypce, nie występują w liczbie pojedynczej, ale pewnego dnia ten stan pluralia tantum podważa Hanna..."

Nie miałam również pojęcia, w jak wielu filmach grały zwierzęta z wrocławskiego zoo, a i pani Hanna ma na swoim koncie przygodę z kinem w tle. Co więcej, lubiła to zajęcie i świetnie czuła się na planie filmowym. Pojawiają się także inne ciekawostki, jak choćby ta, że małżeństwo Gucwińskich dostało ofertę prowadzenia zoo w Warszawie i zaszczyt mieszkania w domu po znanym dyrektorze Janie Żabińskim. 

Z naszymi bohaterami przemierzamy też niechlubne karty historii. Znana nam już z przeszłości, ale mocno przebijająca przez XX wiek partia PZPR wciągała w swój wir wielu ludzi na stanowiskach. Nikt nie ukrywa więc faktu, że i dyrektor zoo musiał poddać się pewnym zasadom i wykonywać polecenia " z góry". Niemniej widać też, jak bardzo różniło się życia państwa Gucwińskich od tego, które prowadzili przeciętni Polacy w tamtych latach. Ich kolorowy świat wypełniony dalekimi podróżami na różne kontynenty i bezproblemowymi wyjazdami za granicę, na pewno zrobi wrażenie na każdym, kto znał ówczesne zasady, nakazy i zakazy wobec obywateli PRL-u. Oni żyli jak współcześni nam dziś celebryci, a że byli wśród nielicznego grona, to wyjątkowo mocno świecili na "gwiazdorskim firmamencie". Powstał nawet film o popularnej parze, a sam autor książki przytacza wypowiedź: "Ludzie śledzą ich ubiór, zachowanie, fryzury..." Coś, co teraz jest nagminne, wtedy naprawdę było czymś nadzwyczajnym. 

Poznamy też program telewizyjny "Z kamerą wśród zwierząt" od kulis. Czy wyobrażacie sobie to, że można wyciąć fragment o kobrze, tylko ze względu na to, że ma charakterystyczne ciemne okulary? No cóż - czas stanu wojennego niektórzy również kojarzą z tym elementem stroju...mundurowego.

Poznajemy też wiele historii zwierząt adoptowanych, przygarniętych i wychowywanych przez małżeństwo Hanny i Antoniego Gucwińskiego. To przecież oczywiste, bo są one z nimi przez cały czas. Jerzyki wywożone jako "kanapki" w samolocie do Afryki to jedna z tak niezwykłych opowieści, że wydają się wręcz nieprawdopodobne.

Dla wielbicieli różnych "smaczków" będzie sporo do czytania. Fascynująca historia pewnej arystokratki, która pracowała w szalecie to jedna z tych, które zasługują na adaptację filmową. W tle służby państwowe śledzące każdy jej krok, a znająca kilka języków hrabina rozmawiająca z klientami miejskiej toalety na długo zapada w pamięć. 

Jest też historia kryminalna i to rozgrywająca się na terenie zoo we Wrocławiu. Chwilami przechodzą ciarki, a oni naprawdę tam byli i znali mordercę. Życie Państwa Gucwińskich jest niczym kalejdoskop i tak czyta się tę książkę, pełną zwrotów akcji i napięcia towarzyszącego wielu sensacyjno-obyczajowym powieściom. 

Do jednego z takich zwrotów akcji należy sprawa z niedźwiedziem. Zresztą te zwierzęta pojawiają się już na początku książki, w sytuacji, gdy mały chłopiec wpada na ich basenu i zostaje przez nie zaatakowany. Potem poznajemy Mago, który utkwił w pamięci wielu osób, jako bohater jednej z najsmutniejszych historii. To właśnie wtedy zniknęli moi bohaterowie z dzieciństwa. Ja wówczas nie znałam tych faktów, a teraz....?

Mimo wielu zarzutów, państwo Gucwińscy nadal pozostaną w mojej pamięci, jako osoby wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju i przede wszystkim te, które pracowały z pasją i dla których pasja stała się pracą. Niewątpliwie osiągnęli ogromny sukces, a że w takich sytuacjach pojawia się w otoczeniu sporo osób z różnymi intencjami...takie właśnie jest życie. Poznajemy wraz z nimi nie tylko zwierzęta, ale i ludzi. A podsumowaniem tej biografii w moim odczuciu mogą być słowa "nobody's perfect"...

Książka jest dostępna w internetowej księgarni Tania Książka

Zapraszam również na blog Małe Wielkie Książki, gdzie znajdziecie książkę Nasz Azyl o wspomnianym w tej recenzji Janie Żabińskim i prowadzonym przez niego ogrodzie zoologicznym w Warszawie podczas wojny. Również tę pozycję możecie znaleźć w ofercie książek dla dzieci w księgarni TaniaKsiążka.pl

 

Niekoniecznie/ Warto dać szansę / Polecam/ Polecam jak najbardziej:)

Tytuł:Państwo Gucwińscy. Zwierzęta i ich ludzie

Tekst i ilustracje:Marek Górlikowski

Wydawnictwo: Znak

Liczba stron: 415 stron

Oprawa: twarda

 

 


 



Komentarze

  1. Kiedyś bardzo lubiłam oglądać program talewizyjny tych Państwa. Książkę być może kiedyś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, no widzę, że to godna, dobra i ciekawa historia. Będę mieć na uwagę, ale muszę odrobinę zmniejszyć swój stosik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że książka poczeka, a warto! Ja spędziłam przy niej bardzo miło czas. Choć jest wymagająca, bo 400 stron zobowiązuje. ;)

      Usuń

Prześlij komentarz