Gdzie śpiewają raki

 

Kiedy czytam pozytywną opinię o książce, nastawiam się na dobrą ucztę. Na okładce tej powieści znalazł się komentarz popularnej aktorki. Nie wiem, co pani Witherspoon czyta na co dzień i co ją urzekło w tej historii, ale następnym razem nie będę kierować się jej oceną. Na pewno nie.

Dlaczego czuję się rozczarowana? Bo nie przepadam za tak absurdalnymi opowieściami. Dla mnie schemat tej powieści mógłby również stać się kanwą dla literatury science fiction. Kilkulatka pozostawiona przez całą rodzinę na jakichś torfowiskach. Odchodząca bez słowa matka, ojciec z patologicznymi zachowaniami i cała grupa starszego rodzeństwa, które tak po prostu nie myśli o swojej młodszej siostrze, tylko egoistycznie "ulatnia" się niczym gazy unoszące się nad bagnami..

Nie potrafiąca czytać ani pisać, kilkuletnia dziewczynka ma zadbać nie tylko o siebie, ale przez pewien czas również o swojego ojca alkoholika, który na dodatek wykazuje zachowania przemocowe??? Mała społeczność wioski niby nie zauważa problemów, a opieka socjalna, odpuszcza kontrole szybko i bezpowrotnie? Dziecko bez środków do życia, bez podstawowych, praktycznych umiejętności w prowizorycznych warunkach wegetuje gdzieś w lasach, niczym Tarzan wśród małp? To wydaje mi się, że ten drugi bohater był bardziej wiarygodny, bo przynajmniej miały się nim zająć zwierzęta, które dbają o swoje młode i znają wszystkie zagrożenia.

W tle jest też wątek kryminalny z morderstwem i prowadzonym śledztwem. Do tego miłość nietypowa, podwójna i też jakaś taka nierealna. Nie kleiło mi się to i nie przekonało. Może dlatego, że nie lubię wspomnianej już literatury s-f. I w przeciwieństwie do Reese Witherspoon, ja nie żałowałam, że się historia się kończy, ale z ulgą zamknęłam książkę. Dodam jeszcze, że z niedowierzaniem, jakim cudem można wymyślić coś takiego i naprawdę z takim zachwytem przeczytały to miliony osób?? 

Tę światową popularność z większym prawdopodobieństwem przypisałabym stosowaniu współczesnych metod promocyjnych, bo całkiem niedawno dowiedziałam się, w jaki sposób niektóre książki trafiają na listy bestsellerów.  Na taką inwestycję wskazywałaby też przyciągająca uwagę okładka, maksymalna liczba gwiazdek od światowego giganta sprzedającego książki i niemal natychmiastowa ekranizacja powieści. No i dodam jeszcze, że autorka jest swoistą debiutantką w dość zaawansowanym wieku (70+), bo wcześniej - jako pracownik służby ochrony zwierząt - publikowała wyłącznie specjalistyczne treści przyrodniczo-zoologiczne.

Oczywiście zauważyłam na grupach czytelniczych komentarze z pozytywnymi opiniami o tej historii, ale w obecnych czasach, mam wrażenie, że ludzie obawiają się powiedzieć prawdę o tym, że "król jest nagi" i powtarzają zasłyszane hasło reklamowe czy opinię "eksperta", tylko dlatego, by nie wyjść na tych "głupich", którym nie podoba się ogólnie akceptowana treść. Im polecam więc baśń "Nowe szaty cesarza". Odwagi ludzie! Mnie ten międzynarodowy bestseller wygląda właśnie na taką "niewidzialną szatę", za którą jacyś współcześni krawcy-oszuści zbierają niezłe zyski. 

Moja opinia jest oczywiście subiektywna, ale tak czuję i po to mam właśnie blog, żeby podzielić się swoimi wrażeniami.  

Niekoniecznie/ Warto dać szansę / Polecam/ Polecam jak najbardziej

Tytuł: Gdzie śpiewają raki

Autor: Delia Owens

Wydawnictwo : Świat Książki

Liczba stron: 416

Oprawa twarda

Komentarze