Bieszczadzka liberta


 🌄

"Bieszczadzka liberta" to powieść, która przenosi czytelnika w malownicze, dzikie tereny Bieszczadów. To tam poznacie piękno przyrody i historie ludzi, którzy w tych górach odnaleźli swoje schronienie, wolność i miejsce do życia. Autorka, Bogusława Warzecha-Put, zaprasza nas w podróż, oferując jednocześnie refleksje dotyczące wolności, miłości i relacji międzyludzkich.

Główna bohaterka książki jest współczesną kobietą, która sama próbuje odnaleźć wewnętrzny spokój w Bieszczadach. W odosobnieniu, z dala od codziennego pędu, odkrywa zarówno piękno natury, jak i swoje nowe miejsce w świecie, jako kobieta dojrzała, ale czy spełniona? Mówi w pewnym momencie, że “już nic nie musi”. Ma dorosłe, samodzielne już dzieci i jest wdową. Wyczuwamy nie tylko motyw ucieczki od cywilizacji, ale też chwilami od ludzi i przeszłości. To osoba, która pokazuje na zewnątrz, ze nie potrzebuje niczego i nikogo, ale nadal oczekuje ciepła i uczuć. Odniosłam wrażenie, że nawet desperacko ich szuka, bo wpada w najprostsze męskie “pułapki”, oparte na fałszu i pozornym zainteresowaniu. I chyba najprawdziwsza w tym wszystkim jest pojawiająca się w tle silna fascynacja Bieszczadami – miejscem, które staje się dla niej symbolem wolności i wewnętrznej harmonii. Mężczyźni, których spotyka to postacie wyjątkowo beznadziejne i miałkie, a to, że w ogóle się z nimi zadaje jest dla mnie niewytłumaczalnym.zjawiskiem.

Tytułowa „liberta” odnosi się do idei wolności – zarówno w sensie fizycznym, jak i duchowym. I rzeczywiście bohaterka wykazuje takie zachowania, nawet jak chodzi o pewnego rodzaju, nazwijmy to “rozwiązłość” i poddawanie się woli i zachciankom ledwo poznanego mężczyzny. Zważywszy na wiek (50+), zadziwia też zwyczajną naiwnością i pokładaniu w tych nieznanych bliżej partnerach pełnego zaufania, kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ma do czynienia z oszustem i to prymitywnym. Zresztą ten wątek pojawia się też w przypadku bliskiej koleżanki naszej głównej bohaterki. A już dopełnieniem - jak dla mnie - są wciąż powtarzające się historie zdrady z młodszymi kobietami w dwóch różnych miejscach świata, w identyczny sposób. Można powiedzieć - klasyka tematu.

🌲🌳🌲 

Góry od zawsze kojarzone były z miejscem, w którym można się schronić, z dala od cywilizacji, zyskując przestrzeń do życia na własnych warunkach. Bieszczady były i są synonimem buntu przeciwko konwenansom i społecznym ograniczeniom. Bogusława Warzecha-Put pisze w sposób niezwykle malowniczy, oddając klimat Bieszczadów, który z pewnością zachwyci miłośników tego regionu. Język jest plastyczny, pełen barwnych opisów, które pozwalają niemal poczuć zapach lasu, chłód porannej mgły i słyszeć chrzęst kamieni pod stopami. Autorka z powodzeniem oddaje surowość bieszczadzkiego krajobrazu, ale też jego piękno i urok.

Dialogi między postaciami miały być naturalne, ale według mnie wychodzi różnie. Pada też sporo zupełnie niepotrzebnych słów. Dyskusje o niczym albo relacjonowanie czegoś, co jest zbędne czytelnikowi. Przyznaję, że historia mnie nie wciągnęła, rozmowy bohaterów i ich osobowość wręcz zmęczyła, a co do Bieszczad, niestety to nie moja bajka, więc tym bardziej trudno było mi skończyć tę powieść.

"Bieszczadzka liberta" to książka, która być może spodoba się miłośnikom literatury refleksyjnej albo tym, którzy pragną wyruszyć w literacką podróż w dzikie, nieodkryte rejony BIeszczad. Może też osobom, które po prostu tam były lub nadal odwiedzają miejsca opisane w książce. Jest to pierwsza część trylogii, więc kto wie, czy się nie skuszą na dalszy ciąg. Ja niestety już podziękuję. 



Niekoniecznie/ Warto dać szansę / Polecam/ Polecam jak najbardziej

Tytuł: Bieszczadzka liberta

Autor: Bogusława Warzecha-Put

Wydawnictwo: WFW

Liczba stron: 254

Oprawa miękka

Komentarze