Po drodze do szczęścia

 

 

Chyba każdy zna słynne powiedzenie "owijać coś w bawełnę". Jeśli chodzi o blurb na okładce tej książki to powiedziałabym raczej "owinąć w aksamit" - szczelnie i tak, aby z daleka wyglądało na eleganckie i wyrafinowane, a co w środku? Nie mogę używać niecenzuralnych słów, więc nieco je owinę... choćby bawełną. 

Opis na okładce tej książki zapowiada nam spotkanie przy dobrej powieści, takiej niemal z pogranicza studium psychologicznego. Spodziewałam się więc tekstu o złożoności życia, szukaniu przepisu na szczęście czy walce z własnymi ograniczeniami. Miały być też trudne wybory i kształtowanie nowej pozycji kobiety, a przede wszystkim jej roli w społeczeństwie. Tyle w teorii, bo w praktyce, przeczytacie historię, która może na jakiś czas zniechęcić Was do nowych publikacji i nieznanych bliżej autorów.

Kim właściwie jest autor tej książki? Nie wiem i uwierzcie mi, że do tej pory zastanawiam się, czy forma osobowa użyta w posłowiu ("słowo od autora") jest zamierzona czy to pomyłka (choć to świadczyłoby źle o wydawcy, więc chyba jest to celowe i sytuacja wygląda słabo). Na okładce jest oczywiście imię i nazwisko - męskie, ale w notce od autora pojawia się zdanie wskazujące na wypowiedź kobiety.

Podobno "Po drodze do szczęścia" jest drugą częścią historii. Nie wiem, o czym była poprzednia, ale ta jest, mówiąc wprost: połączeniem scen rodem z filmów porno ze słabo opracowanym przewodnikiem turystycznym po kilku znanych miejscach, a wszystko okraszone porcją wulgaryzmów, aby w ten sposób podkreślić emocjonalność dialogów. No i właściwie można by na tym skończyć opinię na temat tej książki, ale rozpracujmy pewne aspekty. 

Po co powstają takie treści i dlaczego są dystrybuowane? No cóż, rynek jest już przesycony różnego typu publikacjami, więc nieco znieczulił się na tak zwane niewypały. Do tego jest przecież marketing i rozmaite sposoby promowania z funduszy własnych czy odpowiednich sponsorów. Wszystko jest już możliwe w tej branży, więc praktycznie nie ma ograniczeń, aby wydawać cokolwiek by się chciało i o czym zamarzyło. Wystarczy zawoalowane streszczenie, nieagresywna, lekko tajemnicza okładka i mamy to!

Dla kogo przeznaczone są tego typu książki? I tutaj mamy największy problem. Zakładam, że sięgają po nie osoby młode, z pokolenia Zetek, często już z problemami psychicznymi i "po przejściach". A jeśli szukają w takich "powieściach" odpowiedzi na swoje pytania i metody na rozwiązywanie życiowych problemów, to mamy sytuację patową. Tutaj znajdą bowiem wyłącznie postać głównej bohaterki - nimfomanki, ciągłe poszukiwanie seksualnych doznań, również tych z zastosowaniem dodatkowych gadżetów, a do tego bezproblemowe podejście do przypadkowych relacji z nowo poznanymi osobami.  

No cóż kłaniamy się (bez szacunku) współczesności z całym jej bogactwem doznań wielorakich w układach różnorodnych. Pan z panią, pan z panem, panowie z panią, tradycyjnie z uwzględnieniem standardowych organów męsko-damskich lub nowocześnie, wykorzystując inne możliwości fizjologiczne ciała, dopasowujące się do wykonania zamierzonego aktu. 

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że treści trafiają do młodych osób pod pretekstem na przykład podejmowania walki ze starymi przekonaniami o roli kobiety. Tak! Tutaj rzeczywiście widać ich zupełnie nową rolę i każda kobieta o niej marzy już od dzieciństwa (sarkazm)!! W tle - standardowo pojawia się praca w korporacji oraz wspomniane na wstępie podróże do kilku znanych miejsc. Wiedeń, Rzym, wycieczka do Tajlandii, gdzie jak wiadomo, można skorzystać z licznych mniej lub bardziej typowych usług, o czym przekonali się i bohaterowie tej opowieści. 

Lakoniczne opisy atrakcji turystycznych, nie doczekały się odpowiedniej uwagi autora, bo znajdziemy nawet absurdalne pomyłki, jak choćby ta podczas relacji z Rzymu. Najpierw czytamy o tym, że bohaterka podziwia widoki ze wzgórza Palatyn, a kilka linijek później o tym, że właśnie udaje się na to wzgórze i znów jest zachwycona panoramą, jakby chwilowo straciła pamięć i zapętliła się w czasie. No, ale pewnie szczegółowe opisy anatomii i aktów seksualnych zbyt zajęły autora, aby dostrzec takie drobiazgi. Dodam jeszcze, że w relacjach ze zwiedzania, można znaleźć głównie banalne stwierdzenia o historycznym pięknie, nostalgii, przypominaniu o dawnych czasach czy mentalnym przeniesieniu w dawne epoki. No cóż, gdybym sama nie odwiedziła kiedyś tych rejonów Europy, to pewnie, ani przedstawiony w ten sposób Rzym ani Wiedeń by mnie nie zachwycił.

Podsumowując; z trudem przeczytałam do końca tę powieść i zdecydowanie nie polecam, a wręcz proszę o szczególną uwagę, jeśli ujrzycie ją na przykład w dłoniach osób młodych, niedojrzałych czy z problemami. Inni poradzą sobie z taką treścią, co najwyżej czując niesmak lub znudzenie, ale młodzi to przyszłość i na pewno nie chcemy, aby to była dla nich jakakolwiek życiowa wskazówka.

Niekoniecznie/ Warto dać szansę / Polecam/ Polecam jak najbardziej

Tytuł: Po drodze do szczęścia

Autor:Maciej Hamerliński

Wydawnictwo: WFW

Liczba stron:194

Oprawa miękka

 

Komentarze